Przejdź do głównej zawartości

Wywiad, SuperKid, wychowanie dzieci

Fragment wywiadu przeprowadzonego 5 lipca 2008 roku

Żródło: portal dla dzieci i rodziców: www.SuperKid.pl  

 

URATOWAŁA MNIE WRAŻLIWOŚĆ


rozmowa z Barbarą Dziobek
rozmawia: Jolanta Gajda

JG: Basiu, napisałaś kiedyś, że Twoją misją jest pomagać rodzicom, którzy - mimo dobrych chęci - często skazują się na porażkę z powodu braku wiedzy czy odpowiedniego przygotowania. Skąd u Ciebie wzięła się ta pasja?
BD: Bardzo osobiste pytanie, bo wymagające osobistej odpowiedzi... Zaczęło się już w dzieciństwie. To były ciężkie czasy, wychowywałam się w latach 70 i 80, kiedy lansowany był styl kobiety pracującej i oboje rodzice pracowali na zmiany. Czasy nieciekawe, pustki w sklepach, kartki, stan wojenny. Rodzice siłą rzeczy byli skupieni na zapewnieniu nam dobrych warunków materialnych - dzięki temu niczego nam nie brakowało: byliśmy najedzeni, czyści i grzeczni.

Dziś większość rodziców wie, że to nie wszystko, ale wtedy nikt się nie przejmował takim wrażliwym dzieckiem, jak ja. To, jak się wtedy wychowywało dzieci: inwektywy i klapsy na porządku dziennym, było dla mnie czymś trudnym do zaakceptowania, czułam się upokarzana, niekochana, nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice traktują nas w taki sposób. Już wtedy myślałam sobie, że można inaczej, że trzeba rozmawiać, że nie można dzieci traktować tak przedmiotowo. Naczelne hasło tamtych czasów w wychowaniu: co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie - miało mi uświadomić i utrwalić rodzinny układ feudalny...
Mimo to, obiecywałam sobie, że będę to robiła inaczej i że nie wolno mi zapomnieć.

A przecież rodzice nas kochali, dawali tego dowody na mnóstwo sposobów, wiem, że troszczyli się o nas najlepiej jak potrafili. Jednak taki rodzaj relacji rodzic-dziecko może być niedobry, powodować brak poczucia wartości, żal do rodziców, poczucie krzywdy, niekochania. Działo się tak z powodu braku wiedzy, z powodu rozpowszechnionej, tzw. czarnej pedagogiki. Gdyby był ktoś, kto powiedziałby im, że to nie jest dla nas dobre, z pewnością postępowaliby inaczej. Ale nikogo takiego nie było.
JG: Dzieci często czują się pokrzywdzone lub obiecują sobie, że jako rodzice będą postępować inaczej. Ale potem życie toczy się swoim torem, obietnice składane samemu sobie odchodzą w zapomnienie, a we własnej rodzinie powtarzamy często wzorce zachowań nabyte w dzieciństwie. U Ciebie jednak, ta dziecięca chęć "poprawy świata" nie zakończyła się w momencie osiągnięcia dorosłości - wręcz przeciwnie, nabrała konkretnych kształtów. Jak dziś realizujesz to swoje powołanie?
BD: Wydaje mi się, że uratowała mnie wrażliwość. Zawsze było dla mnie bardzo ważne, by pozostać wierną sobie i z uporem szukałam wiedzy, która dałaby moim dzieciom to, czego ja tak bardzo potrzebowałam. Te 14-15 lat temu nie było łatwo o odpowiednie książki, większość z nich była przesiąknięta podejściem, od którego chciałam uciec i które nadal pokutuje w naszym społeczeństwie. Na przykład, że dzieci nie zasługują na szacunek po prostu dlatego, iż są dziećmi, że wysokie poczucie własnej wartości jest dla dziecka szkodliwe, a niskie poczucie własnej wartości czyni dziecko skromnym i bezinteresownym. Że rozpieszczanie (rozumiane jako okazywanie miłości) jest szkodliwe, podobnie reagowanie na jego potrzeby. Że surowość i chłód w stosunku do dziecka hartują je, że to, jak się zachowujesz, jest ważniejsze niż to, kim naprawdę jesteś. Że ciało jest czymś brudnym i wstrętnym, że silne uczucia są negatywne i że z nienawiścią można sobie poradzić zakazując jej. Albo, że rodzice zawsze mają rację. Te przekonania są całkowicie fałszywe i dziś na szczęście wiele osób to rozumie. Ale to właśnie one powodują, że rodzicom tak trudno odejść od starych wzorów postępowania, bo mają je wdrukowane, zrośnięte z sumieniem, są rezultatem wieloletniej tresury...

Widocznie mój przypadek okazał się na tresurę odporny... (śmiech). Nie myślałam o tym, by pomagać ludziom, chciałam pomóc sobie i moim dzieciom - no i tak wyszło. Pewnego dnia pojęłam, że nie powinnam tego, co wiem, zatrzymywać dla siebie. Wtedy pomyślałam o założeniu Małopolskiego Instytutu Rozwoju Rodziców i razem z zainteresowanymi tym pomysłem koleżankami rozpoczęłyśmy działania.
Czytaj dalej na stronie SuperKid >>

Komentarze