Przejdź do głównej zawartości

Rodzeństwo w obliczu śmierci cz.3 - Post Gościnny

To trzecia część historii na temat niszczącej zazdrości między rodzeństwem. Jeśli nie czytałaś wcześniejszych, to znajdziesz je tutaj: pierwszą a tu drugą. 

Po kilkudziesięciu latach od tamtego momentu, syn, teraz ojciec 3 dzieci, dziadek 4 wnuków, zaatakowany nagłą chorobą, leżąc w szpitalu musiał zmierzyć się również z bólem wyrzutów sumienia. Jego wewnętrzny sędzia niespodziewanie zapukał do wrót jego serca, jednak zbyt późno, by mógł jeszcze pożyć prawdziwym życiem w szczęściu i radości.

W pierwszy dzień na szpitalnym łóżku, w jego oczach było widać ból i przerażający strach. Chciał wypowiedzieć tysiące słów, których nigdy wcześniej nie wypowiedział. Bezsilność i brak możliwości mówienia - cisza, przez którą jego spojrzenie jak rwący potok uderzało w serca każdego z nas...

Ostatnie dni jego życia były cudownym obrazem człowieka niewinnego jak dziecko po narodzinach. Od którego odeszła cała zawiść, złość i egoizm. Odarty z iluzji, jednego czego wtedy pragnął to wybaczenia, spokoju i spotkania z najbliższymi, również z siostrą, z którą nie miał kontaktu przez kilkadziesiąt lat.


Był prawdopodobnie najdłużej walczącym pacjentem na sali intensywnej terapii. Wszyscy bali się zaprosić jego siostrę do szpitala. W końcu poprosiłam ją, by przyjechała, co uczyniła kolejnego dnia.

Dzień poprzedzający jej wizytę był jednym z najcięższych dni. Lekarze poprosili, by wszyscy przyjechali, aby pożegnać się z chorym, gdyż stan był coraz gorszy. Męczarnie jakie przechodził nie da się porównać z niczym ludzkim. Nie wiem, czy rzeczywiście czuł ten cały cielesny ból, czy tylko jego ciało jeszcze cierpiało, tocząc walkę o przeżycie.

Na drugi dzień stał się cud. To był dzień, w którym nigdy wcześniej nie widzieliśmy go tak promiennego, tak świadomego w tamtym miejscu. Jego siostra stała naprzeciwko drzwi do Sali. Kiedy drzwi się otwierały można było go zobaczyć leżącego na łóżku na przeciwko drzwi. 


Obok siostry stała jego żona. Stały tam samotnie wpatrzone w jego sylwetkę. A on uśmiechnięty podniósł rękę, machając do nich. Żona powiedziała: „Zobacz on Cię woła, macha do Ciebie, żebyś przyszła”.

Siostra stanęła u progu drzwi Sali i zawołała z nieopisanym zaskoczeniem: „Do mnie machasz? Chcesz bym przyszła?”. On ponownie pomachał, przytakując. W
eszła do Sali i stanęła z boku łóżka, chwytając go za rękę. On ścisną jej dłoń z całych sił jakie posiadał. Wpatrzeni w siebie, od tak dawna żyjąc osobno, teraz z uczuciem czystej miłości. 

Dwie istoty, z czystymi intencjami, tak czystymi jak przy narodzinach. Rodzeństwo, z którego życie zrobiło wrogów. Właściwie nie życie, a oni sami i to co ich zdaniem nadawało wartości ich życiu.

Przebaczenie, to czego On chciał doświadczyć i na co czekał. Tak jakby wiedział, że przyjdzie. To był dzień, w którym był najbardziej radosny. Najbardziej cieszył się z jej przybycia i obecności. Później siostra odwiedziła go jeszcze raz, tym razem to był ostatni raz ich wspólnych spotkań w miłości.

Ostatniego dnia jego życia, myślałam, że już nie dam rady wejść do jego Sali. Przyjechałam do niego tuż po godzinie 19.00, ale było mi coraz ciężej patrzeć na niego. Weszłam na chwilę, chwytając jego dłoń. Przebudził się w tej samej chwili i wtedy ostatni raz nasze spojrzenia spotkały się na kilka sekund. Pożegnanie i ciepła dłoń ciężko oddychającego człowieka, który w spokoju ducha odszedł tamtej nocy, zaledwie godzinę od mojej wizyty. 

Jego spojrzenie mówiło mi wtedy - „nie przeszkadzaj, jestem zajęty” - tak czułam, teraz wiem dlaczego. Tak jakbym mu przeszkodziła w ostatnich ciężko nabieranych oddechach. Prawda jest taka, że nie chciałam, by odszedł. Wierzyłam, że jest szansa, by wrócił do nas, byśmy mogli wspólnie naprawić wszystko co było przez lata zepsute.

Takie historie mają miejsce każdego dnia obok nas. Co dnia ktoś odchodzi z tego świata i wierz mi, większość ludzi właśnie w taki sposób. W żalu straconego życia, zaniedbywania najbliższych, w bólu z wyrządzonej krzywdy innym. Dopiero poważna choroba, chwila przed śmiercią jest momentem, w którym nasze wołanie serca dochodzi do głosu, wyzwolone spod mocy ślepej cielesności. Dopiero wtedy otwierają się oczy, a sumienie z otwartą Księgą Życia zadaje ból, stawiając nas przed prawdą, w której do tej pory żyliśmy.

Rodzeństwo, które miało wybór, przez kilkadziesiąt lat żyło w nienawiści i bólu z dala od siebie, kochając w ciszy. Przelicz sobie te kilkadziesiąt lat życia w ślepocie. Czy o to w życiu chodzi? Czy po to przychodzimy na świat, by później wznosić latami mury niezgody, zamykając się na miłość i szacunek? 

Ja znam to rodzeństwo, obserwowałam ich losy od małego. Oni tak naprawdę się kochali, mimo ran i bólu jaki sobie zadawali, w ich oczach było zawsze widać żal i strach. Strach nigdy przez te lata nie pozwolił im dotrzeć do siebie.

Jeśli masz rodzeństwo, z którym nie utrzymujesz kontaktu, rodziców, a może ktoś nie utrzymuje kontaktu z tobą - Nie trwaj w iluzji i przełam strach. Podejmij wyzwanie i zacznij burzyć mury niezgody i egoizmu. Jeśli widzisz ten mur to znaczy, że dopuszczasz do głosu wołanie serca.

Nie patrz, że inni tego nie widzą. To znak, że ty masz to szczęście przebudzić się wcześniej i zacząć żyć prawdziwym życiem. Twoja postawa może rozkruszyć najmocniejszy kamień obojętności. Jest szansa, by ludzie żyli w zgodzie, miłości i szacunku i nie musi to się dziać dopiero w ostatnich chwilach ich życia. 

Jeśli masz w swoim życiu kogoś, kogo nie popierasz, kto czyni źle, spróbuj go zrozumieć. To jest taki sam człowiek jak ty, najwyraźniej bardziej zagubiony od ciebie. Nie patrz na to co czyni, ale spróbuj zrozumieć, dlaczego to robi. „Dobrem zwyciężaj zło”.

Nawet ci co krzywdzą, kochają, a krzywdzą tylko i wyłącznie dlatego, że boją się okazać prawdziwych uczuć. Krzywdzą bo są egoistami, którzy nie chcą zrozumieć różnic jakie istnieją między nimi a tymi, którymi się otaczają.

Nie trzeba trenować się u wielkich mentorów tego świata. 
Twoje własne doświadczenia życiowe są najlepszą lekcją do wzrastania w mądrości. Dopuść do głosu serce, posłuchaj co ci mówi sumienie.

Ci, którzy mają rodzeństwo, otrzymują już od dziecka niezwykłą możliwość trenowania się w akceptacji wszystkich różnic, otwartości w rozmowie i szacunku do innych.
Kwintesencją życia nie jest bowiem podążanie w pojedynkę, a przeżywanie przepięknych chwil z innymi i poszerzanie horyzontów wiedzy, na tym co mamy tuż obok siebie..

Możesz przeżyć życie kierowany obojętnością i egoizmem lub dopuścić do głosu sumienie. Zrozumieć i poczuć, że na świat przychodzimy, by dzielić życie w miłości i szacunku z tymi, których Bóg stawia na naszej drodze.


Ku pamięci tacie - 30.06.2014

Autorka artykułu: Anna N.

Komentarze